Brzmi w całości tak:
DO WHAT THE FUCK YOU WANT TO PUBLIC LICENSE Version 2, December 2004 Copyright (C) 2004 Sam Hocevar 14 rue de Plaisance, 75014 Paris, France Everyone is permitted to copy and distribute verbatim or modified copies of this license document, and changing it is allowed as long as the name is changed. DO WHAT THE FUCK YOU WANT TO PUBLIC LICENSE TERMS AND CONDITIONS FOR COPYING, DISTRIBUTION AND MODIFICATION 0. You just DO WHAT THE FUCK YOU WANT TO.
Jak widać w tych 500 bajtach jest tyle samo siły wyrazu, co w 17,5 kB tekstu GPLv2, a i przesłanie nie gubi się w mętliku prawniczych określeń ;) Chociaż jak zauważyli sami autorzy, mogą zaistnieć pewne trudności przy wprowadzaniu tej licencji w korporacjach ;)
Licencja jest uznana przez FSF jako licencja wolnego oprogramowania kompatybilna z GPL. OSI się jeszcze nie wypowiedziało ;)
Więcej na: http://sam.zoy.org/wtfpl/
Wg mnie i tak lepsza jest licencja Beerware :D
OdpowiedzUsuńPooodooba mi się! :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie zostało to napisane.
OdpowiedzUsuńAkurat ja tutaj nie miałem nigdy żadnych wątpliwości i najważniejsze dla mnie jest to, że całość sprzętu komputerowego działa znakomicie. Tym bardziej, że przyda mi się zasilacz awaryjny i jak czytałem na stronie https://www.operatorzy.pl/telekomunikacja/news/jaki-zasilacz-awaryjny-apc-do-firmy-wybrac,p1666630557 to już wiem na jaki się zdecydować.
OdpowiedzUsuń